Moje ukochane (nie tylko przeze mnie zresztą ;)) muffiny cappuccino robię przy każdej możliwej okazji. Równie często robię je też bez okazji :) Kiedy robiłam je na Nowy Rok, postanowiłam nadać im jakiś szczególny wygląd. Nie chciałam robić im konkurencji w postaci nowego smaku w kremie, postawiłam więc na krem o smaku cappuccino :) tym bardziej, że dawno już miałam wypróbować przepis Cukrowej Wróżki na krem z mąki, nieco go wzbogacając. Krem świetnie trzyma nadany mu kształt, a jednocześnie ma wyjątkowo delikatną konsystencję, jak na krem na bazie masła. Spróbujcie sami!
Krem kawowy z mąki
Składniki:
- 4 łyżki mąki - 200 g miękkiego masła - 1 szklanka mleka - 1 szklanka cukru pudru - 2 łyżki kawy rozpuszczone w 2 łyżkach gorącej wody
Mąkę wymieszać z mlekiem w garnku o grubym dnie. Stale mieszając, podgrzać na małym ogniu do konsystencji śmietany. Odstawić do całkowitego wystudzenia, masa powinna jeszcze zgęstnieć. Masło utrzeć z cukrem pudrem na puszystą masę. Stopniowo dodawać wystudzoną masę z mleka i mąki, cały czas ucierając. Utrzeć całość na gładką, jednolitą masę, dodać kawę i wymieszać. Tak powstałym kremem dekorować babeczki lub co tylko chcecie :)
Ciasto to powstało jeszcze w lecie i czekało cierpliwie na swoją kolej. Czekało tak długo, że zapomniałam przepisu... Inaczej. Nie pamiętam, z jakiego przepisu na kruche ciasto korzystałam.
Czasem mam problemy z pamięcią. W mojej pracy dużo rozmawiam z ludźmi, opowiadają mi o sobie, pamiętam imiona czy wiek ich dzieci. Staram się pamiętać, co robiliśmy miesiąc, pół roku, rok temu, jak też to, o czym rozmawialiśmy poprzednim razem. Nawet nie wiem do końca, czy oni tego ode mnie oczekują.. Ale na pewno jest im miło, a mi lepiej się wtedy pracuje. Nigdy się nad tym zresztą jakoś szczególnie nie skupiałam, przychodzi to dość naturalnie. Może dlatego mało miejsca zostaje już na moje, prywatne rzeczy. Z Mężem znam się już prawie 10 lat. Kiedyś rozpamiętywałam każdy szczegół, data pierwszego spotkania, pierwszego pocałunku, każdy spacer, wszystko. Teraz On mówi mi o czymś, o czym powinnam wiedzieć, bo już o tym opowiadał.. a ja kompletnie nie wiem, o czym mowa. Irytacja... Nie wspomnę już o wydarzeniach sprzed lat. Dwa lata temu zaczęłam prowadzić kalendarz, bez niego nie pamiętałabym pewnie dat większości urodzin. Czasem siedzę rano przy kawie, robię coś przy komputerze i naiwnie zaglądam do kubka, szukając kawy, którą zapomniałam, że już wypiłam. Wydaje mi się czasami, że ciągle coś mi umyka. Ważnego i nie. Choć właściwie nigdy nie wiemy, co w naszym życiu okaże się ważne. Dlatego w Nowym Roku postanawiam spróbować bardziej się skupić na tu i teraz, bo przecież właśnie to daje s z c z ę ś c i e, prawda? Kiedy idę coś upiec, szukam pomysłu, inspiracji, a potem spisuję to wszystko na kartkę. Potem chowam kartkę w kieszeń albo zostawiam w kuchni. Jeśli chowam w kieszeń, to teoretycznie potem odkładam w jedno miejsce. Teoretycznie. A jeśli zostawiam w kuchni, to swoje porządki robi tam babcia. I potem już nic nie mogę znaleźć.. ;) Wykorzystajcie w tarcie swój ulubiony przepis na kruche ciasto. Ja takiego jeszcze nie mam, więc nie będę podawać byle którego, skoro nie pamiętam, z jakiego piekłam :) Przepis na miodową masę do tarty pochodzi z książki Pieczone specjały z Biblioteki smakosza. Masa jest naprawdę wyjątkowa, spróbujcie! Możecie zalać nią dowolne owoce, ja polecam połączenie śliwek, jabłek i gruszek.
Tarta miodowa
Składniki: - 250 g gotowego, kruchego ciasta - 350 g miodu - 125 g bułki tartej - 125 ml śmietany kremówki - skórka starta z jednej cytryny lub pomarańczy - 2 łyżki soku z cytryny lub pomarańczy
Ciasto rozwałkować i wyłożyć nim formę do tarty, nakłuć dno widelcem i wstawić na 30 minut do lodówki. Jeśli ciasta okaże się za dużo, z reszty wykroić paski lub ozdobne kształty do dekoracji wierzchu ciasta. Owoce umyć, śliwki przekroić na pół i pozbawić pestek. Jabłko i gruszkę obrać, pozbawić gniazd nasiennych i pokroić w nieduże kawałki. Owoce wymieszać z łyżką miodu i cukrem, odstawić. Miód wymieszać z bułką tartą, śmietaną, startą skórką i sokiem z cytryny lub pomarańczy. Na schłodzone ciasto wyłożyć owoce, wylać masę, ewentualnie przykryć pozostałym ciastem. Piec w temperaturze 190 stopni przez ok. 30 minut, aż masa się zetnie. Wystudzić w formie. Przed podaniem można dodatkowo posypać wierzch ciasta cukrem wymieszanym z cynamonem.
A tak prezentuje się w formie tarteletek na zdjęciach (jak oczywiście widać ;)) nie-mojego autorstwa. Za zdjęcia dziękuję Piotrowi :)