Dawno mnie tutaj nie było. To był dość gorący okres, kiedy
właściwie nie bardzo miałam kiedy wejść do kuchni. W tym czasie
obroniłam dyplom na studiach, zmiennik w pracy poszedł na urlop,
więc ciągnęłam dwutygodniowy maraton od rana do wieczora.
Doba jest
czasem za krótka.
Kiedy znajdziemy chwilę, chodzimy z mężem na
grzyby, oko pracuje, umysł się wycisza. Kurki chowają się w mchu,
udając, że ich tam nie ma. Wszystko żyje swoim naturalnym rytmem.
W końcu dzień wolny.
Myślałam o jagodziankach, od razu miałam przed oczami takie z serem. Znalazłam idealny przepis u Doroty.
Zacznijmy od tego, że nigdzie nie mogłam dostać jagód. Nie znam się na tym, kiedy jest na co sezon, ale wydawało mi się, że teraz powinny być.. Trudno. W trzecim z rzędu sklepie kupiłam borówki.
Nienawidziłam tego przepisu, zanim jeszcze skończyłam wyrabiać ciasto. Było tak twarde, że bolały mnie palce, choć jednocześnie cały czas kleiło się do rąk. Zrobiłam od razu z podwójnej porcji, a jak, w końcu te jagodzianki chodziły za mną już od paru dni. Teraz jednak klęłam pod nosem i zastanawiałam się, czy nie wyrzucić wszystkiego w cholerę i dać sobie spokój.. Dodałam już o połowę więcej mąki, niż kazano w przepisie, a ciągle miałam wrażenie, że mogę spokojnie dosypać jeszcze z kilogram. Z drugiej strony momentami ciasto nie chciało się już łączyć samo ze sobą, a jednak dalej kleiło się do wszystkiego wkoło. Czułam, że te drożdzówki będą kompletną porażką. W końcu ciasto zaczęło odstawać od miski. Podsypałam jeszcze odrobinę mąki i uklepałam coś, co nawet zdawało się przypominać kulę. Przykryłam ścierką i odstawiłam w kąt. Będzie, co ma być.
Minęło półtorej godziny. Ciasto urosło może o 1/4, straciłam nadzieję, że ruszy bardziej. Szkoda mi było go zmarnować, zaczęłam więc robić te nieszczęsne bułki. Wolałam nie ryzykować wałkowania ciasta. Odrywałam jego niewielkie porcje i rozpłaszczałam w dłoni. Miałam nadzieję, że po upchnięciu nadzienia uda się je jakoś zlepić.
I wtedy przestałam przeklinać to ciasto. Bułeczki lepiło się idealnie, wystarczyło rozłożyć nadzienie na środku, zlepić brzegi, posmarować jajkiem i ułożyć na zlepieniu. Potem posmarować jajkiem jeszcze z wierzchu i posypać dużą ilością kruszonki.
A potem mnie poniosło. I ponieważ ciasta było dużo, zrobiłam nie tylko jagodzianki, ale też drożdżówki z czekoladą i porzeczkami, z serem i wiśniową konfiturą..
Kiedy wyciągałam z piekarnika pierwszą porcję i niepewnie macałam bułki, wiedziałam już, że będzie dobrze. I że jeszcze wrócę do tego przepisu. Choć nie wiem, czy będę umiała odtworzyć proporcje :)
W związku z tym, że ciasto ostatecznie robione było na oko, po proporcje i przepis odsyłam do oryginału. Ja robiłam ciasto na świeżych drożdżach (tu znajdziecie bardzo dobrze opisane porady jak zrobić rozczyn).
Choć podwoiłam ilość składników na ciasto, masy serowej wystarczyło na wszystkie bułki, więc można spokojnie przygotować jej mniej. Z podwójnej porcji wyszło mi 28 drożdżówek.Wszystkie były pyszne, na drugi dzień też :)
"Kiedy zmywasz naczynia, módl się.
Dziękuj za to, że masz
naczynia, które możesz pozmywać, bo to oznacza,
że mogłaś podać na
stół jedzenie, że kogoś nakarmiłaś, że się kimś troskliwie zajęłaś,
ugotowałaś mu posiłek, nakryłaś do stołu.
Pomyśl o milionach ludzi,
którzy właśnie w tej chwili nie mają czego zmywać,
ani czym
nakarmić."
[Paulo Coelho, "Czarownica z Portobello"]
Czułam się, jakbym czytała swoje o swoich przeżyciach kulinarnych, gdy piekłam pierwsze w życiu drożdżowe ciasto! Zaczęłam robić je o piątej po południu, a skończyłam o wpół do jedenastej:))
OdpowiedzUsuńno nie, aż tyle czasu mi to nie zajęło, ale wcale nie było lekko! :)
Usuńplanuję na jutro drożdżówki :D pysznie wyglądają!
OdpowiedzUsuńŚlicznie i smacznie prezentują się Twoje drożdżówki!:)
OdpowiedzUsuńGratuluję obrony :)
Wyglądają tak profesjonalnie, że aż trudno uwierzyć, że są robione po raz pierwszy :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie lubię Coelho, ale cytat fajny! Gratuluję zaparcia przy tych bułeczkach:)
OdpowiedzUsuńGratulacje z okazji obrony i..pierwszych drożdżówek! Wyglądają bardzo apetycznie! Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńPierwsza?! Nie chce mi się wierzyć! Wyglądają tak cudnie, jakbyś piekła je od lat!
OdpowiedzUsuńPorywam jedną i pozdrawiam!
na śniadanko cudowne:)
OdpowiedzUsuńZawsze kiedys musi byc pierwszy raz. smaczniutkie
OdpowiedzUsuń